poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 3.




Jak dużo trzeba by obrócić czyjeś życie do góry nogami? Jedna osoba, jedno wydarzenie a nawet jeden z pozoru nic nie znaczący gest. Gdyby tylko wszystko mogło potoczyć się inaczej... Szła szybko przed siebie a blada twarz już nie wyrażała żadnych emocji. Nie miała zamiaru pozwolić Malfoy'owi na takie zachowanie. Uśmiechnęła się, gdy przypomniała sobie strach, który pojawił się w jego oczach, kiedy prawie uderzył ją w twarz. Teraz była zbyt ważna dla Voldemorta żeby mógł nią tak gardzić. W końcu to ta nic nie warta szlama miała teraz władzę. Przestała rozmyślać, gdy doszła do celu i otworzyła drzwi klasy mocnym kopniakiem. Zobaczyła blondyna siedzącego na ławce z twarzą ukrytą w dłoniach. Była pewna, że płakał, więc już miała zacząć z niego drwić, ale Ślizgon uniósł na nią swoje puste oczy. Przeszedł ją zimny dreszcz, ale nie dała po sobie niczego poznać. Nabrała powietrza i podeszła do swojego wspólnika.
-Wstawaj, idziemy na spacer - warknęła a on wzruszył ramionami, zaskoczył z ławki i ruszył przed siebie nie oglądając się na Gryfonkę. Otworzył drzwi z jeszcze większą siłą niż Hermiona i skręcił w lewo do głównego wyjścia jakby od początku wiedział, gdzie ma się znaleźć. Dziewczyna nareszcie dorównała Ślizgonowi kroku i bez słowa przeszli przez błonia i weszli do Zakazanego Lasu. Suche liście chrzęściły im pod nogami a jedynym źródłem światła był księżyc, który oświetlał im drogę swoją bladą poświatą. Hermiona w końcu nie wytrzymała i spojrzała kątem oka na Malfoy'a. Była bardzo ciekawa o czym teraz myśli. Ach, i oczywiście jakie myśli będą zaprzątać jego umysł, gdy będą wracać.

~*~

Wyszli na wielką polanę, bardzo podobną do tej, na której znajdowali się zaledwie dwa tygodnie temu. Blondyn zatrzymał się na środku a Hermiona przeszła jeszcze parę kroków i również się zatrzymała. Odetchnęła głęboko i odwróciła się do niego. Przez chwilę po prostu na siebie patrzyli jednak nie tak jak dawniej. Nie ciskali w siebie błyskawic, o nie. Ich nienawiść przeszła na zupełnie nowy poziom. W końcu Draco rozłożył ręce i posłał jej wzywające spojrzenie. Tylko na to czekała. Uśmiechnęła się ironicznie i machnęła różdżką. Oczom chłopaka ukazała się drobna dziewczyna. Piękna dziewczyna. Jej ręce były skrępowane a usta zaklejone. Po jej bladej, zmęczonej twarzy spływały łzy. Przez chwilę wydawało mu się, że była zbyt zmęczona by błagać o litość albo okazywać strach. Uniósł jedną brew i ponownie spojrzał na Gryfonkę, która wydawała się całkiem rozluźniona.
- Chyba nie muszę mówić co masz zrobić, prawda? - mruknęła i oblizała subtelnie usta. A on? Uniósł różdżkę a ręka mu nie drgnęła, gdy wypowiadał mordercze zaklęcie.


- Avada Kedavra - szepnął a zielony błysk na chwilę oświetlił ich twarze. Nieznajoma dziewczyna opadła na ziemię a Malfoy przeszedł obojętnie obok ciała i zatrzymał się kilka centymetrów przed Hermioną.


- Proszę bardzo - zrobił dłuższą przerwę uważnie obserwując jej twarz. - Wspólniczko - dodał ze swoim zwyczajowym, ironicznym uśmieszkiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz