poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 2.





 Zamarł. W tej chwili zderzyły się w nim wszystkie możliwe emocje, tworząc niezwykle wybuchową mieszankę. Nawet nie wiedział, kiedy otworzył usta ze zdziwienia. Czy Granger naprawdę ma być jego „wspólniczką” ? W ogóle można to tak nazwać? Co to za układ? Nie, przecież to śmieszne. Co ona tu do cholery robi? A może oni chcą mnie sprawdzić? Może ktoś użył eliksiru wielosokowego?
W czasie, gdy Draco próbował dojść do siebie, Hermiona czekała i uważnie mu się przyglądała. Zmienił się. Gryfonka nie wiedziała, że ten chłopak może stać się jeszcze przystojniejszy. A jednak. Mimo podkrążonych oczu i niezdrowo bladej skóry, prezentował się wręcz idealnie. Problemem mogły być tylko jego oczy. Takie piękne, ale i smutne. Potrząsnęła delikatnie głową wracając do rzeczywistości. Wciąż czekała.
Patrzył na Hermionę Granger nie mogąc uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Może ktoś manipuluje jego wspomnieniami? Przymknął oczy i odetchnął głęboko. Tylko spokojnie. Ponownie spojrzał przed siebie. Obraz się nie zmienił.
- Dlaczego? – spytał, bo nic mądrzejszego nie mogło mu przyjść do głowy.
- Mam powód. – rzuciła tajemniczo Gryfonka a jej oczy zajaśniały.
- Jaki? – powoli wracał do siebie, ale nie dawało mu spokoju jeszcze jedno pytanie.
- To na razie nie powinno cię interesować, Draco – odpowiedziała i zaczęła odchodzić na bezpieczną odległość, aby móc się teleportować.
- Chwileczkę. – warknął i chwycił ją za nadgarstek. – Mnie to nie powinno interesować? Kpisz sobie? Czarny Pan nie jest idiotą. Nie dopuściłby cię, gdybyś nie przedstawiła mu korzyści płynących z twojej obecności. O co tu do cholery chodzi, Granger? Dlaczego ty i dlaczego tutaj?
- Do zobaczenia, Malfoy. – uśmiechnęła się triumfalnie i wyswobodziła z jego uścisku. Sekundę później Ślizgon stał sam na wielkiej polanie.

~*~

Leżał na swoim łóżku z jedną ręką za głową a w drugiej obracał różdżkę między długimi, szczupłymi palcami. Nie mógł przestać myśleć. Dlaczego Voldemort tak zaufał szlamie? To już podchodzi pod hipokryzję. Nienawidzi brudnej krwi, ale taka osoba zasługuje na Mroczny Znak bardziej niż inni. Co za bzdura. Teraz w młodym Malfoy’u wzbierała złość. Nie mógł pojąć tak wielu rzeczy, że w końcu stało się to frustrujące. Gdyby tylko mógł, zmieniłby wszystko.

~*~

Dostrzegł ją na peronie 9 i ¾ w towarzystwie Wiewióra i Pana Harry’ego Najwspanialszego Chłopca Potter’a. Wyglądała tak zwyczajnie. Jak co roku. Z każdą sekundą wierzył coraz mocniej, że to co miało miejsce parę dni temu było tylko dziwnym, nierealnym snem. Nie chcąc tracić czasu wsiadł do pociągu żeby zająć sobie najbardziej odległy przedział. Nadmiar myśli znów kłębił się w jego głowie, ale nie był w stanie tego wszystkiego poukładać. Granger jest pieprzonym Śmierciożercą?! No jak?! I jeszcze mają współpracować. Draco Malfoy, czarodziej czystej krwi i Hermiona Granger, nic nie warta szlama.
A może nie?
Nim się obejrzał siedział na swoim miejscu w Wielkiej Sali i „oglądał” kończącą się ceremonię przydziału. A raczej zastanawiał się gdzie się znowu podziała Granger. Do tego jeszcze usłyszał jak Parkinson pyta wszystkich dookoła gdzie jest Nott. Ślizgonowi bardzo się to nie podobało. Nie miał najmniejszej ochoty zastanawiać się czy oba te zniknięcia są ze sobą powiązane, ale najwyraźniej jego umysł myślał inaczej. Nie dość, że ciągle męczyła go troska o matkę i siebie to jeszcze musiał pilnować tej szlamy. Mimo, że był głody, czuł, że nie da rady nic przełknąć, więc wstał i wyszedł odprowadzany przez uważne oczy wszystkich uczniów i nauczycieli.
Szedł ciemnym, zimnym korytarzem zastanawiając się gdzie może przebywać teraz Gryfonka. Miał wrażenie, że jego życie zostało wywrócone do góry nogami dopiero kilka dni temu, kiedy dowiedział się jak ważna jest dla Śmierciożerów Granger. Kilkanaście metrów dalej zauważył znajomą sylwetkę. Nott wił się z bólu na kamiennej posadzce jęcząc coś pod nosem. Gdy Draco do niego podbiegł i odwrócił twarzą do siebie zobaczył w jego oczach niewyobrażalny strach. Chłopak krzyknął i próbował uwolnić się od dotyku blondyna, ale on tylko mocno go przytrzymał chcąc dać chwilę na uspokojenie sobie i Teodorowi. Minęło kilka minut a po policzkach chłopaka wciąż spływały wielkie, gorzkie łzy.
- Kto ci to zrobił? – spytał cicho Malfoy choć domyślał się odpowiedzi. Niestety nie był to dobry ruch. Ciałem Nott’a wstrząsnął kolejny dreszcz. Znów był wystraszony jak małe dziecko, które zobaczyło potwora pod łóżkiem. Blondyn westchnął i pozbierał kolegę z podłogi. Musieli iść do skrzydła szpitalnego. Na szczęście uczta powinna się już kończyć, więc całkiem możliwe, że pani Pomfrey przyszła na chwilę do swojego gabinetu.

~*~

Znów szedł korytarzem. Był wściekły. Co ona sobie do cholery wyobraża? Musiał odetchnąć świeżym powietrzem. Miał nadzieję, że nikogo tam nie będzie. Jak zawsze łatwo pokonał kilkadziesiąt schodków prowadzących na szczyt Wieży Astronomicznej. Gdy tylko znalazł się na górze zauważył nikogo innego jak Hermionę Granger stojącą przy barierce i podziwiającą wspaniałe widoki. Ślizgon miał ochotę parsknąć śmiechem. Podszedł bezszelestnie do dziewczyny i obrócił brutalnie twarzą do siebie.
- Jesteś zadowolona? Dlaczego mu to zrobiłaś? – warknął ściskając mocniej nadgarstki dziewczyny, która tylko uśmiechnęła się z politowaniem.
- Zbieram informacje, nie mieszaj się w to – powiedziała patrząc mu wyzywająco w oczy. Jakby wiedziała, że Ślizgon zareaguje. Nie musiała długo czekać. Zamachnął się, ale jego dłoń zatrzymała się kilka milimetrów od twarzy dziewczyny. W czas zrozumiał jak zręcznie Gryfonka nim manipuluje.
- To wszystko? Nie uderzysz mnie? – spytała ironicznie jeżdżąc palcami po jego klatce piersiowej. Mimo, że sięgała mu do ramion czuł, że ma nad nim pewnego rodzaju przewagę. Zebrał w sobie wszystkie siły i pochylił się nad dziewczyną.
- Nie dzisiaj – szepnął jej do ucha a ona zadrżała. To dało mu do myślenia. Odszedł zostawiając Hermionę całkiem samą ze swoimi myślami.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz