poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Rozdział 1.







 Stał u boku matki i obserwował ciemne niebo. Za chwilę mieli się zjawić. Już za chwilę wstąpi w ich szeregi. Będzie kimś. Jednak z każdą sekundą pojawiało się coraz więcej wątpliwości. A jeśli sobie nie poradzi? Czarny Pan nie słynie z dawania łatwych zadań. W końcu ich dostrzegł. Kilkanaście ciemnych smug sunęło w powietrzu zbliżając się do nich z zawrotną prędkością. Czuł jak jego serce protestuje, najzwyczajniej w świecie poddając się tak banalnej, ludzkiej słabości jak strach.

Czy naprawdę jestem taki słaby? – spytał się w myślach obserwując dyskretnie niewzruszoną twarz matki by po chwili przenieść wzrok na kogoś, kto sieje postrach w całym świecie czarodziejskim od wielu lat. Nikt z kręgu nie odważył się choćby nabrać powietrza w płuca, gdy Voldrot obok niego przeszedł. W końcu zatrzymał się i stanął w środku koła.

- Chyba wszyscy doskonale wiecie, dlaczego tu jesteście. Będziecie świadkami wstąpienia Dracona Malfoy’a w naszą wspólnotę. – przeniósł na blondyna wzrok. – Podejdź tu, chłopcze. – syknął a Ślizgon bez zbędnych protestów ruszył przed siebie. Czuł jak trzęsą mu się ręce, ale blada twarz nie wyrażała nic. Żadnych emocji, żadnego strachu, żadnej radości. Podszedł do czarnoksiężnika na odpowiednią odległość i podciągnął rękaw czarnej koszuli. Czuł na sobie uważny wzrok wszystkich zebranych. Gdy nareszcie ukazała się jego mlecznobiała skóra Voldemort uśmiechnął się ohydnie i wyciągnął różdżkę.

- Signum Mortis – wypowiedział zaklęcie i wbił różdżkę w przedramię chłopaka.

Gdyby tylko miał pojęcie jak bardzo bolesne i upokarzające będzie to doświadczenie nigdy by się na to nie zgodził. Ale z drugiej strony, co on miał do powiedzenia? Miał dokupić winy ojca. Był tylko jednym z pionków w tej zawiłej grze pełnej kłamstwa, strachu i śmierci. Ból był tak silny, że upadł na ziemię i całkiem odpłynął.

~*~

Dziś sam miał być świadkiem takiego rytuału. Było mu nawet szkoda tej osoby. Ból, który odczuwał zaledwie miesiąc temu dawał o sobie znać w nocnych koszmarach i samotnie spędzonych dniach wypełnionych jedynie czarnymi myślami.
Patrzył jak niska postać powoli podchodzi do Czarnego Pana. Przedramię zaczęło go piec jeszcze bardziej niż zwykle, jakby ktoś je podpalił.

- Stojąca przed wami osoba nie zostanie naznaczona Mrocznym Znakiem. Zapytacie dlaczego? – spojrzał po zdziwionych twarzach swoich sług – Nie dlatego, że nie zasługuje, o nie. – Riddle mówił tak wesoło i swobodnie jakby umówił się w kawiarni na ciastko z kremem. – Zasługuje na to bardziej niż wy. – spojrzał na blondyna. - Będzie ci przekazywać informacje, ale tylko w Hogsmeade.

Draco pokiwał delikatnie głową i starał się przyjrzeć drobnej postaci, która wydawała się być tak cenna dla Voldemorta. Kim ona lub on jest i jakie będzie mieć zadanie? O jakie informacje chodzi? Czy jest ze szkoły? A poza tym skoro tak zasługuje na Mroczny Znak to, czemu go nie dostanie? Cała ta sytuacja jest jakaś podejrzana. Czarny Pan najwyraźniej zauważył zmieszanie blondyna i uśmiechnął się i triumfalnie.

- Zapewne się zastanawiasz kto to jest, prawda Draconie? – spytał choć dobrze znał odpowiedź na to pytanie a chłopak tylko ponownie kiwnął głową.

- W takim razie, poznajcie się. – syknął a zakapturzona postać podeszła do Ślizgona. – Mam nadzieję, że się dogadacie. – dodał i zniknął w ciemności razem z resztą Śmierciożerców. Blondyn po prostu czekał. Nie spieszyło mu się, ale nawet przed sobą musiał przyznać, że ciekawiło go, kto kryje się za tą szatą.

- Kim jesteś? – spytał w końcu zakłócając panującą między nimi ciszę.

- Zastanawiałam się, kiedy o to spytasz. – odpowiedziała a źrenice Ślizgona przesłoniły tęczówki. – Witaj Draco. – powiedziała Hermiona Granger zdejmując czarny kaptur.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz